Podczas naszego pobytu w Rzymie pogoda była bardzo zmienna. Rzym przywitał nas burzą, przemokliśmy dosłownie do sychej nitki. Kolejne dwa dni były bardzo słoneczne co widać we wcześniejszych wpisach tutaj i tutaj, trzeciego dnia padało:( Postanowisliśmy więc tego dnia zwiedzić Koloseum.
W drodze do kas biletowych,
Wybraliśmy się bez wózka, więc Tata musiał robić za barana:)
Kolejka do kas, czealiśmy ok 10 minut, deszczowa pogoda ma swoje zalety. W słoneczne dni na czekanie w kolejce trzeba przeznaczyć zdecydowanie wiecej czasu…
Przed wejściem do Koloseum, trzeba przejść przez kontrole bezpieczeństawa, podobną jak na lotnisku.
a to już w środu… W latach świetności arenę pokrywała nawierzchnia, na której toczyły się walki. W korytarzach mieściły się przejścia dla gladiatorów, klatki dla zwierząt oraz dźwigi wnoszące je na scenę. Na krańcach dłuższej osi znajdowały się dwie bramy – jedną wkraczali na arenę gladiatorzy, drugą wynoszono ciała poległych.
Przez wiele wieków Koloseum było największym kamieniołomem Rzymu. Dopiero w XVIII wieku papież Benedykt XIV zabronił dalszej rozbiórki, ze względu na szacunek wobec chrześcijan, którzy ponieśli tu męczeńską śmierć.
Obwód Koloseum wynosi 524 metry, a wysokość – 48,5 metrów.
80 wyjść na poziomie parteru umożliwiało sprawne opuszczanie amfiteatru.
Widok z okna Koloseum w tle Łuk Konstantyna
Bilet do Koloseum kosztuje 12 EUR i upoważnia również do zwiedzania Forum Romanum oraz Palatynu. Bilet jest ważny dwa dni, lecz do każdego z obiektów można wejść tylko raz.
… i już prawie kończymy zwiedzanie….
Po odwiedzeniu Koloseum, udaliśmy się na lody do najstarszej lodziarni Palazzo del Freddo, gdzie serwowane są najlepsze lody w Rzymie. Na zdjeciu powyżej to małe lody, na wierzch serwowana jest jeszcze porządna porcja bitej śmietany, która niestety nie dotrwała do zdjecia. Lody były tak pyszne że nie myśleliśmy, żeby robić zdjęcie tylko delektować się smakiem:)
I na koniec uśmiechnięta pełna wrażeń Juliteczka:)